martedì 29 aprile 2008

Renato Schifani nowym przewodniczacym Senatu



Renato Schifani z Ludu Wolności (Popolo della Liberta’) został wybrany przewodniczącym Senatu już w pierwszym głosowaniu otrzymując 178 głosów na 162 niezbędnych do uzyskania odpowiedniej większości i, co za tym idzie, nominacji. W tym samym czasie odbyło się głosowanie mające na celu wybranie przewodniczącego Izby Deputowanych, ale główny kandydat Gianfranco Fini, następca Fausto Bertinottiego, nie został nominowany z uwagi na brakującą liczbę głosów (w pierwszych trzech głosowaniach potrzeba większości kwalifikowanej czyli ponad 400 głosów, a koalicja centroprawicowa dysponuje 342 mandatami), wybór nastąpi więc najprawdopodobniej dopiero za czwartym razem, kiedy to wystarczy zwykła większość.




Nowy przewodniczący podkreślił m.in. że będzie gwarantem reguł, mówił też o konieczności dialogu między koalicją rządzącą a opozycją. Dodał także, że potrzebna jest współpraca, aby zapewnić rozwój i wzrost Włochom, a także zapewnić ochronę podstawowych wartości zawartych w konstytucji. Zapowiedział potrzebę bezwzględnej walki ze wszystkimi rodzajami ugrupowań przestępczych, w tym przede wszystkim mafijnych. Opowiedział się za wzmocnieniem bezpieczeństwa publicznego i rozwiązaniem kwestii ważnych zarówno dla Północy jak i dla Południa kraju. Jak podkreślił „musimy bronić naszych chrześcijańskich korzeni. Zapominając o naszych korzeniach stracimy duszę”. Po zakończonym, pierwszym przemówieniu otrzymał oklaski nie tylko ze strony własnej koalicji, ale także od niektórych opozycjonistów, a jego wybór był właściwie przesądzony jeszcze przed głosowaniem.




Mały epizod zakłócił na krótko głosowanie, kiedy to przedstawicielka partii radykalnej (która mimo tego startowała w wyborach z list Partii Demokratycznej) Emma Bonino zabrała głos zgłaszając swoją kandydaturę na stanowisko przewodniczącego Senatu, wyłamując się w ten sposób z szeregów swoje ‘nowej’ partii, która zdecydowała się nie brać udziału w głosowaniu. Oddając pustą kartę Partia Demokratyczna zaprotestowała przeciwko decyzji Ludu Wolności o zarezerwowaniu dla własnych przedstawicieli stanowisk przewodniczących obu Izb. Giulio Andreotti, który na czas dzisiejszego głosowania jako najstarszy członek Wyższej Izby (po dwóch innych dożywotnich senatorach, laureatce Nagrody Nobla z dziedziny medycyny Ricie Levi Montalcini i byłym prezydencie Republiki Włoch Oskarze Luigi Scalfarim) pełnił rolę przewodniczącego Senatu, odrzucił jednak wniosek Bonino tłumacząc, że prezentowanie własnej kandydatury jest niezgodne z regulaminem.




Ciekawy epizod opisany w Corriere della Sera: Na posiedzeniu Izby Deputowanych wszyscy przedstawiciele Ligi Północnej mieli na sobie części garderoby w tradycyjnym zielonym kolorze reprezentującym to ugrupowanie. W czarną koszulę (strój faszystów) ubrany był jeden z deputowanych Partii Demokratycznej, który stwierdził, iż jest jednym z niewielu mogących ubierać się w ten sposób nie wzbudzając podejrzeń. W Izbie Deputowanych powitano gromkimi brawami nowego burmistrza Rzymu, Gianniego Alemanno, który będzie musiał się zrzec mandatu deputowanego zdobytego podczas ostatnich wyborów parlamentarnych z 13 i 14 kwietnia.
(Na podstawie: corriere.it)




Tutaj jedna uwaga: jakiś czas temu Silvio Berlusconi naraził się opinii publicznej i części środowiska Partii Demokratycznej twierdząc, że odda przewodnictwo w Senacie dzisiejszej opozycji tylko jeśli Prezydent Republiki poda się do dymisji. Po pełnych oburzenia komentarzach lider Ludu Wolności dodał, że miał na myśli jedynie szkolną hipotezę, a Prezydenta Giorgio Napolitano bardzo szanuje. Wyjaśnijmy więc cóż to za ‘szkolna hipoteza’.



Otóż po wyborach Partia Demokratyczna zażądała, aby dla zachowania równowagi, oddać im posadę przewodniczącego jednej z Izb, z uwagi na fakt, że obie zajmują się tymi samymi kwestiami. Praktyki takie miały już miejsce w dawniejszej historii parlamentarnej Włoch, kiedy to przewodniczącym jednej z Izb był reprezentant Partii Komunistycznej (partia ta była zawsze w opozycji) i została przerwana wraz z nadejściem II Republiki w 1994 roku. Replika ze strony centroprawicy, myślę dosyć słuszna, odnosiła się do faktu, że gdy podczas wyborów w 2006 roku (kiedy różnica między oboma koalicjami wynosiła zaledwie 0,065%) centrolewicowa koalicja Unione na taki gest się nie zdecydowała. Walter Veltroni ma złych doradców jeśli dał się przekonać do głośnego nawoływania i protestowania przeciwko decyzji Berlusconiego, aby obsadzić oba stanowiska własnymi deputowanymi. Jeśli ktoś uważa, że należy powrócić do dawnych metod, sam powinien był tak postąpić (szczególnie w wypadku gdy różnica w głosach jest tak mała) kiedy miał po temu okazję. I tak właśnie replikują polityce centroprawicowi sprawiając, że retoryka Veltroniego traci na efektywności a jego argumenty są mało przekonywujące.



Należy podkreślić, że, także w 2006 roku, wybrano na Prezydenta kandydata centrolewicy i byłego komunistę, który jak nieustannie przypominają centroprawicowcy, przyklaskiwał decyzji o wkroczeniu do Budapesztu czołgów sowieckich w 1956 (tego gestu nie zapomina także część opinii publicznej, stąd petycje w stylu Giorgio Napolitano nie jest moim prezydentem) i skoro głowa państwa powinna stać ponad podziałami partyjnymi być może należało w takiej sytuacji opowiedzieć się za bardziej umiarkowanym kandydatem.



Na koniec przyjrzyjmy się słynnej hipotezie stawianej przez Berlusconiego: biorąc pod uwagę trzy główne urzędy we Włoszech, tj. Prezydent, przewodniczący Izby Deputowanych i przewodniczący Senatu jeden z nich, czyli Prezydent, jest już obsadzony kimś z centrolewicy (Giorgio Napolitano). Jeśli urząd przewodniczącego Senatu trafiłby w ręce Partii Demokratycznej a przewodniczącego Izby Deputowanych w ręce Ludu Wolności, dwa na trzy urzędy byłyby w rękach przegranej koalicji centrolewicy. Stąd więc twierdzenie Berlusconiego, że oddałby przewodnictwo w Senacie Partii Demokratycznej tylko jeśli Prezydent podałby się do dymisji.



Po przegranej w Rzymie Walter Veltroni ma jednak o wiele większe problemy, tym bardziej, że sam przyznał, iż porażka ta jest bardzo niepokojąca. Ale o tym innym razem :)

Nessun commento: