mercoledì 30 aprile 2008

Gianfranco Fini zdobywa Montecitorio




Gianfranco Fini, następca Fausto Bertinottiego, został nominowany przewodniczącym Izby Deputowanych. Wybór nastapił w czwartym głosowaniu przy zwykłej większości parlamentarnej (355 głosów na 611 głosujących).
Gianfranco Fini oznajmił w swoim innauguracyjnym przemówieniu: “Jestem przedstawicielem pewnej myśli politycznej, ale będę ściśle przestrzegał zasady respektowania praw wszystkich parlamentarzystów”. Na zarzut o braku nawiązania do walorów antyfaszystowskich wysunięty przez Ministra Spraw Zagranicznych w rządzie Romano Prodiego, Massimo D’Alemę, odpowiedział, że prawdziwym walorem jest wolność a antyfaszyzm miał sens kiedy istniał sam faszyzm. Lider Sojuszu Narodowego wyraził także życzenie by XVI legislatura okazała się tą, która będzie w stanie interpretować myśli i wolę wszystkich partii obecnych w Parlamencie.
Fini nawiązał także do polemiki wywołanej przez święto wyzwolenia Włoch spod faszyzmu obchodzonego 25 kwietnia, tradycyjnie zbliżonego ideologicznie do środowisk lewicowych. Zdaniem Finiego powinno się “pracować na rekontrukcją pamięci historycznej podzielanej przez wszystkich Włochów”. Fini oddał także hołd trzykolorowej fladze Włoch. Słowa te nie spodobały się liderowi Ligi Półocnej, który podkreślił odrębność Północnych Włoch „Włochy mają flagę trzykolorową, a Padania ma swoją zielono-białą” powiedział Umberto Bossi, główny koalicjant Ludu Wolności.
Fini mówił także o wypadkach w miejscu pracy (ostatnio bardzo częstych i tragicznych), tym bardziej, że praca jest we Włoszech wartością i prawem zagwarantowanym w Konstytucji (patrz Artykuł 1: "Włochy są Republiką demokratyczną, opartą na pracy").
Otrzymał owacje na stojąco, także ze strony opozycji, a jego wystąpienie trwało 14 minut. Warto też dodać, że od 25 lat istnienia Sojuszu Narodowego (wliczając w to doświadczenia z MSI-Destra Nazionale, Włoski Ruch Społeczny- Prawica Narodowa) żaden z jej przedstawicieli nie zajmował tak wysokiego stanowiska, stąd zapewne wzruszenie Finiego :) Można śmiało stwierdzić, że po sukcesie Alemanno, Fini ma wszelkie powody by czuć się usatysfakcjonowanym. Tym bardziej, że udało mu się udowodnić swoją polityczna wyższość nad byłymi kolegami, którzy po opuszczeniu Sojuszu znaleźli się w szeregach La Destra pod wodzą Francesco Storace (byłego Ministra Zdrowia w rządzie Berlusconiego). Istnieje jednak pewien problem: część wyborców prawicowych, którzy dorastali wyznając wartości podzielane dawniej przez Finiego, teraz popiera Storace oskarżając Gianfranco o zdradę. Co prawda La Destra w wyborach parlamentarnych otrzymała wynik skromny (ale nie bez znaczenia, o czym pisałam wcześniej) i prawdziwym testem dla nowego ugrupowania będą wybory do Parlamentu Europejskiego gdzie kwestia użytecznego głosu nie odegra żadnej roli.
Dodatkową ciekawostką jest fakt, że Sojusz Narodowy, dawniej należący do UEN w Parlamencie Europejskim (Unia na Rzecz Narodów) po połączeniu się z partią Berlusconiego i tworząc jeden twór Lud Wolności przejdzie do EPP (Europejska Partia Ludowa). Taki ruch może całkiem zniechęcić niezdecydowanych, którzy nadal popierają Finiego jednocześnie identyfikując się silnie z prawicową kulturą polityczną.
Podobny problem będzie miał niedługo Walter Veltroni. W tej chwili członkowie tego 'nowego' tworu politycznego zajmują w Parlamencie Europejskim miejsca według orientacji swoich byłych ugrupowań np. Demokraci Lewicy znajdują się w PES (Partia Europejskich Socjalistów), itd. Podczas nowych wyborów do PE, Veltroni będzie musiał opowiedzieć się za jedną z opcji i jeśli nie zdecyduje się na PES, Włochy będą jedynym krajem UE bez poważnego przedstawicielstwa w tejże partii.

martedì 29 aprile 2008

Renato Schifani nowym przewodniczacym Senatu



Renato Schifani z Ludu Wolności (Popolo della Liberta’) został wybrany przewodniczącym Senatu już w pierwszym głosowaniu otrzymując 178 głosów na 162 niezbędnych do uzyskania odpowiedniej większości i, co za tym idzie, nominacji. W tym samym czasie odbyło się głosowanie mające na celu wybranie przewodniczącego Izby Deputowanych, ale główny kandydat Gianfranco Fini, następca Fausto Bertinottiego, nie został nominowany z uwagi na brakującą liczbę głosów (w pierwszych trzech głosowaniach potrzeba większości kwalifikowanej czyli ponad 400 głosów, a koalicja centroprawicowa dysponuje 342 mandatami), wybór nastąpi więc najprawdopodobniej dopiero za czwartym razem, kiedy to wystarczy zwykła większość.




Nowy przewodniczący podkreślił m.in. że będzie gwarantem reguł, mówił też o konieczności dialogu między koalicją rządzącą a opozycją. Dodał także, że potrzebna jest współpraca, aby zapewnić rozwój i wzrost Włochom, a także zapewnić ochronę podstawowych wartości zawartych w konstytucji. Zapowiedział potrzebę bezwzględnej walki ze wszystkimi rodzajami ugrupowań przestępczych, w tym przede wszystkim mafijnych. Opowiedział się za wzmocnieniem bezpieczeństwa publicznego i rozwiązaniem kwestii ważnych zarówno dla Północy jak i dla Południa kraju. Jak podkreślił „musimy bronić naszych chrześcijańskich korzeni. Zapominając o naszych korzeniach stracimy duszę”. Po zakończonym, pierwszym przemówieniu otrzymał oklaski nie tylko ze strony własnej koalicji, ale także od niektórych opozycjonistów, a jego wybór był właściwie przesądzony jeszcze przed głosowaniem.




Mały epizod zakłócił na krótko głosowanie, kiedy to przedstawicielka partii radykalnej (która mimo tego startowała w wyborach z list Partii Demokratycznej) Emma Bonino zabrała głos zgłaszając swoją kandydaturę na stanowisko przewodniczącego Senatu, wyłamując się w ten sposób z szeregów swoje ‘nowej’ partii, która zdecydowała się nie brać udziału w głosowaniu. Oddając pustą kartę Partia Demokratyczna zaprotestowała przeciwko decyzji Ludu Wolności o zarezerwowaniu dla własnych przedstawicieli stanowisk przewodniczących obu Izb. Giulio Andreotti, który na czas dzisiejszego głosowania jako najstarszy członek Wyższej Izby (po dwóch innych dożywotnich senatorach, laureatce Nagrody Nobla z dziedziny medycyny Ricie Levi Montalcini i byłym prezydencie Republiki Włoch Oskarze Luigi Scalfarim) pełnił rolę przewodniczącego Senatu, odrzucił jednak wniosek Bonino tłumacząc, że prezentowanie własnej kandydatury jest niezgodne z regulaminem.




Ciekawy epizod opisany w Corriere della Sera: Na posiedzeniu Izby Deputowanych wszyscy przedstawiciele Ligi Północnej mieli na sobie części garderoby w tradycyjnym zielonym kolorze reprezentującym to ugrupowanie. W czarną koszulę (strój faszystów) ubrany był jeden z deputowanych Partii Demokratycznej, który stwierdził, iż jest jednym z niewielu mogących ubierać się w ten sposób nie wzbudzając podejrzeń. W Izbie Deputowanych powitano gromkimi brawami nowego burmistrza Rzymu, Gianniego Alemanno, który będzie musiał się zrzec mandatu deputowanego zdobytego podczas ostatnich wyborów parlamentarnych z 13 i 14 kwietnia.
(Na podstawie: corriere.it)




Tutaj jedna uwaga: jakiś czas temu Silvio Berlusconi naraził się opinii publicznej i części środowiska Partii Demokratycznej twierdząc, że odda przewodnictwo w Senacie dzisiejszej opozycji tylko jeśli Prezydent Republiki poda się do dymisji. Po pełnych oburzenia komentarzach lider Ludu Wolności dodał, że miał na myśli jedynie szkolną hipotezę, a Prezydenta Giorgio Napolitano bardzo szanuje. Wyjaśnijmy więc cóż to za ‘szkolna hipoteza’.



Otóż po wyborach Partia Demokratyczna zażądała, aby dla zachowania równowagi, oddać im posadę przewodniczącego jednej z Izb, z uwagi na fakt, że obie zajmują się tymi samymi kwestiami. Praktyki takie miały już miejsce w dawniejszej historii parlamentarnej Włoch, kiedy to przewodniczącym jednej z Izb był reprezentant Partii Komunistycznej (partia ta była zawsze w opozycji) i została przerwana wraz z nadejściem II Republiki w 1994 roku. Replika ze strony centroprawicy, myślę dosyć słuszna, odnosiła się do faktu, że gdy podczas wyborów w 2006 roku (kiedy różnica między oboma koalicjami wynosiła zaledwie 0,065%) centrolewicowa koalicja Unione na taki gest się nie zdecydowała. Walter Veltroni ma złych doradców jeśli dał się przekonać do głośnego nawoływania i protestowania przeciwko decyzji Berlusconiego, aby obsadzić oba stanowiska własnymi deputowanymi. Jeśli ktoś uważa, że należy powrócić do dawnych metod, sam powinien był tak postąpić (szczególnie w wypadku gdy różnica w głosach jest tak mała) kiedy miał po temu okazję. I tak właśnie replikują polityce centroprawicowi sprawiając, że retoryka Veltroniego traci na efektywności a jego argumenty są mało przekonywujące.



Należy podkreślić, że, także w 2006 roku, wybrano na Prezydenta kandydata centrolewicy i byłego komunistę, który jak nieustannie przypominają centroprawicowcy, przyklaskiwał decyzji o wkroczeniu do Budapesztu czołgów sowieckich w 1956 (tego gestu nie zapomina także część opinii publicznej, stąd petycje w stylu Giorgio Napolitano nie jest moim prezydentem) i skoro głowa państwa powinna stać ponad podziałami partyjnymi być może należało w takiej sytuacji opowiedzieć się za bardziej umiarkowanym kandydatem.



Na koniec przyjrzyjmy się słynnej hipotezie stawianej przez Berlusconiego: biorąc pod uwagę trzy główne urzędy we Włoszech, tj. Prezydent, przewodniczący Izby Deputowanych i przewodniczący Senatu jeden z nich, czyli Prezydent, jest już obsadzony kimś z centrolewicy (Giorgio Napolitano). Jeśli urząd przewodniczącego Senatu trafiłby w ręce Partii Demokratycznej a przewodniczącego Izby Deputowanych w ręce Ludu Wolności, dwa na trzy urzędy byłyby w rękach przegranej koalicji centrolewicy. Stąd więc twierdzenie Berlusconiego, że oddałby przewodnictwo w Senacie Partii Demokratycznej tylko jeśli Prezydent podałby się do dymisji.



Po przegranej w Rzymie Walter Veltroni ma jednak o wiele większe problemy, tym bardziej, że sam przyznał, iż porażka ta jest bardzo niepokojąca. Ale o tym innym razem :)

lunedì 28 aprile 2008

Gianni Alemanno nowym prezydentem Rzymu



Gianni Alemanno, kandydat Ludu Wolności wygrał wybory na prezydenta Rzymu zakończone dzisiaj o 15.00. Były Minister Rolnictwa w rządzie Silvio Berlusconiego zdobył 53,65% głosów, podczas gdy jego przeciwnik z Partii Demokratycznej, Francesco Rutelli 46,34%. Tym sposobem po 15 latach rządów centrolewicy władzę w stolicy obejmie centroprawica.

W wyborach prowincjonalnych kandydat centrolewicy Nicola Zingaretti otrzymał 51,48% głosów a kandydat centroprawicy 48,51%. Frekwencja wyborcza wyniosła 55% w wyborach prowincjonalnych i 62,49%w wyborach na prezydenta stolicy Włoch. W pierwszej turze frekwencje te wyniosły odpowiednio 73,58 i 76%. .

„Byliśmy pewni zwycięstwa, ale tak duża różnica w głosach przeszła nasze najśmielsze oczekiwania” skomentował Simone Turbolente, rzecznik Gianniego Alemanno. Nowy prezydent podkreślił potrzebę przeprowadzenia dogłębnych reform, który pozwolą na przekształcenie Rzymu w nowoczesną stolicę europejską. „Wygraliśmy długą bitwę. Gdy się wygrywa należy być szczodrym, zapominamy więc o wszystkich złośliwościach z kampanii wyborczej. Będę prezydentem wszystkich, bez podziałów. Dziś nie wygrała tylko jedna strona, wygrał cały Rzym”.
Gianfranco Fini, lider Sojuszu Narodowego dodał, że wybór Alemanno to najpiękniejszy dzień w historii jego partii i całej centroprawicy. Silvio Berlusconi powiedział, że wygrana kandydata Ludu Wolności w Rzymie dopełnia triumfalnej wygranej odniesionej przez centroprawicę w wyborach parlamentarnych z 13 i 14 kwietnia.

Francesco Rutelli zadzwonił z gratulacjami do nowego prezydenta stolicy i podziękował swoim zwolennikom. Dodał, iż czuje gorzki zawód, a za swoją porażkę obwinił kampanię wyborczą przeprowadzoną przez centroprawicę, która wyolbrzymiła problem nielegalnej imigracji i bezpieczeństwa. Walter Veltroni dodał, że “porażka w Rzymie musi być poddana poważnym i dogłębnym analizom”.

giovedì 24 aprile 2008

Druga tura wyborów na prezydenta Rzymu





Druga tura wyborów na prezydenta Rzymu




Dwaj najważniejsi kandydaci Francesco Rutelli (Partia Demokratyczna) i Gianni Alemanno (Lud Wolności) walczą o fotel prezydenta stolicy Włoch. Druga tura odbędzie się w dniach 27 i 28 kwietnia.
Wybory stanowią kolejne polityczne starcie pomiędzy dwoma głównymi koalicjami. “To będzie nasz rewanż” podkreśla Francesco Rutelli.
Podczas pierwszej tury wyborów Francesco Rutelli, były prezydent Rzymu w latach 1993-2001, otrzymał 45,77%, a Gianni Alemanno 40,74%.
Lider Unii Chrześcijańskich Demokratów i Demokratów Centrum Pier Ferdinando Casini postanowił nie opowiadać się po żadnej ze stron pozostawiając swoim wyborcom wybór według własnych przekonań. Zdaniem ugrupowania żaden z dwóch kandydatów nie oddaje w pełni wartości i idei jemu przyświecających. „To świetna wiadomość. Wierzę, że zwolennicy Unii Chrześcijańskich Demokratów i Demokratów Centrum dobrze wybiorą, broniąc interesów stolicy” powiedział Rutelli.
Walter Veltroni, ustępujący ze stanowiska prezydenta stolicy po siedmiu latach, osobiście zaangażował się w kampanię Rutellego wysyłając list do mieszkańców Rzymu. Zwraca się w nim z prośbą do nie rezygnowania z możliwości wyboru i oddania głosu na kandydata Partii Demokratycznej. ”Dla wyborcy katolika kandydat taki jak Rutelli, biorąc pod uwagę jego system wartości, jest jednocześnie ich gwarancją i potwierdzeniem”- powiedział były prezydent Rzymu.
Lider Prawicy Francesco Storace, który otrzymał w pierwszej turze 3,33% głosów poprze kandydaturę byłego kolegi z Sojuszu Narodowego, Gianniego Alemanno. W zamian oczekuje przyjęcia swojej partii do koalicji, ale kandydat z listy Ludu Wolności odrzuca, w tej chwili, taką możliwość.
na podstawie: corriere.it, interno.it, ilgiornale.it
słowa kluczowe:
Europa, Włochy, Rzym, Francesco Rutelli, Gianni Alemanno, (Pier Ferdinando Casini), (Francesco Storace), wybory samorządowe, prezydent miasta, kampania wyborcza, elekcja

giovedì 17 aprile 2008

Kilka refleksji powyborczych








Przede wszystkim warto podkreślić, że Berlusconi zapewni Włochom względną stabilność polityczną, najprawdopodobniej na najbliższe 5 lat. Włoskie media i obserwatorzy zgodnie podkreślają, iż jest to wielka szansa dla zmęczonego narodu, a także dla samych polityków, żeby przeprowadzić modernizację i niezbędne reformy. Niektórzy politolodzy obwieścili radośnie koniec II Republiki zwiastując nadejście III, a to za sprawą oczyszczenia sceny politycznej i zredukowania liczby partii obecnych w obu Izbach. Należy także zwrócić uwagę na fakt, że Silvio Berlusconi został wybrany po raz trzeci. Włoscy wyborcy opierają się na własnych doświadczeniach i przemyśleniach, które mają swoje w źródło w różnych aspektach historycznych, gospodarczych i społecznych i, być może, warto im zaufać.





Spróbujmy więc przyjrzeć się dokładniej nowej sytuacji i wyciągnąć wnioski:






1) Strategia użytecznego głosu przyniosła efekty, głównie dzięki systemowi wyborczemu, który właściwie zakłada oddzielne systemy dla Parlamentu i dla Senatu. Dla porządku wyjaśnijmy kilka głównych kwestii:



a) Parlament (Camera dei Deputati): 630 mandatów
  • premio di maggioranza w liczbie 50 mandatów dla ugrupowania lub koalicji, która zdobędzie większą liczbę głosów(nawet o 1), ale NIE zdecydowaną większość tj. 54% głosów, które pozwoliłoby na zdobycie 340 mandatów;
  • próg wyborczy dla pojedynczych list i partii- 4%, dla koalicji- 10%;
  • PDL- 276 mandaty, MPA- 8 mandatów, Liga Północna- 60 mandatów;
  • PD- 217 mandatów, IDV- 29 mandatów;
  • inne partie: partie mniejszości narodowych- 4 mandaty, UDC- 36 mandatów.

b) Senat (Senato): 315 mandatów

  • próg wyborczy-20% dla koalicji, 8% dla pojedynczych partii, ale w skali regionalnej a nie ogólnokrajowej (nawet jeśli partia zdobędzie w perspektywie ogólnokrajowej mniej niż 8%, jak UDC, ma więc szansę na własnych reprezentantów w Senacie);
  • PDL- 147 mandatów, MPA- 2 mandaty, Liga Północna- 25 mandatów;
  • PD- 118 mandatów, IDV- 14 mandatów;
  • inne partie: partie mniejszości narodowych- 6 mandatów, UDC- 3 mandaty.

Biorąc pod uwagę system wyborczy wielu tych, którzy chcieli głosować np. na La Destra zdecydowało się oddać głos na PDL, aby zapobiec wygraniu i zdobyciu przez PD premio di maggioranza w Parlamencie i w Senacie. I odwrotnie. M.in. w takim stanie rzeczy należy upatrywać słabe wyniki mniejszych ugrupowań.







2) Instytucja Exit-poll we Włoszech zupełnie się nie sprawdza. W 2006 roku dawano, w wyborach do Parlamentu, 5-cio% przewagę koalicji Prodiego, a tym czasem skończyło się na 0,065% ( 24755 głosów). Tym razem między dwoma największymi blokami przewidywano różnicę 1-2%, a w rzeczywistości wyniosła ona 9,27%. Instytuty obciążają winą samych Włochów, którzy nie chcą brać udziału w badaniu lub zwyczajnie oszukują. Rzuca to cień na wiele innych badań statystycznych przeprowadzanych wśród mieszkańców Italii :)






3) Yes we can w wersji włoskiej okazało się dużo mniej chwytliwe niż przewidywano. Na PD zaciążyła dosyć boleśnie porażka rządu Prodiego i obecność w szeregach ugrupowania 17 byłych ministrów.






4) Wielki sukces Ligi Północnej (Lega Nord) która z partii regionalnej stała się trzecią siłą polityczną we Włoszech. Taki rezultat jest warty głębszego komentarza. Liga Północna powstała w 1982 dając wyraz niezadowoleniu mieszkańców północnych i, co ważniejsze, bogatszych i lepiej rozwiniętych Włoch i przynosząc odpowiedź na brak reprezentantów politycznych tej części społeczeństwa. Na Ligę Północną głosują różne klasy społeczne, a wynika to z propozycji sposobu rozwiązania większości problemów Północy m.in. przedsiębiorców, którzy czują się pokrzywdzeni przez państwo i system podatkowy, który w ich mniemaniu blokuje dalszy rozwój (ich zdaniem, gdyby podatki pobierane przez państwo trafiały z powrotem na Północ w formie inwestycji itp., ta stałaby się jednym z najbogatszych regionów Europy), dlatego też Liga podkreśla chęć wprowadzenia federalizmu fiskalnego. Ale wśród swoich wyborców ma także robotników (tu dane są jeszcze bardziej zaskakujące, bo ok. 30% wyborców skrajnej lewicy głosowało tym razem na Ligę Północną, partię tendencyjnie prawicową, choć w 1995-96 współrządziła w lewicowym technicznym rządzie Lamberto Diniego), nauczyciele i inni. Liga Północna porusza także problem bezpieczeństwa, szczególnie odczuwanego na Północy i, co NAJważniejsze i być może stało za dużym sukcesem w tych wyborach, nielegalnej imigracji, z którą dotychczas żaden rząd się skutecznie nie uporał.






5) Równie wielka porażka Lewicy Tęcza (Sinistra Arcobaleno), która początkowo obarczała winą za taki wynik brak sierpa i młota, czyli ich tradycyjnego symbolu. Retoryka śmieszna, bo sierp i młot znalazł swoją, DUMNĄ jak sama podkreśliła, reprezentantkę Flavię D'Angeli, która mimo wszystko zdobyła jedynie 0,5% głosów (podobnie zresztą jak drugi sierp i młot, Marco Ferrando). Ale wynik jest w dużej mierze podyktowany tym, że ok. 30% wyborców głosujących na to ugrupowanie tym razem nie zagłosowało wcale (głównie ponieważ w ciągu dwóch lat rządu Prodiego Bertinotti zawiódł oczekiwania). Inne przyczyny to dwie strategie zastosowane przez Waltera Veltroniego: pierwsza to oczywiście strategia użytecznego głosu, a druga to zrzucenie winy za nieskuteczność i nieudolność rządu Romano Prodiego właśnie na Lewicę. Brak reprezentantów Lewicy w Parlamencie i w Senacie jest dosyć niepokojąca i niezdrowa dla nowej sytuacji politycznej, zwłaszcza, że taka sytuacja nigdy nie miała we Włoszech miejsca.






6) Skromny, ale nie bez znaczenia wynik La Destra, partii prawicowej powstałej cztery miesiące temu, po tym, jak Sojusz Narodowy (Alleanza Nazionale) zdecydowała się na wstąpienie do PDL i zrezygnowała z własnego symbolu (jak twierdzą reprezentanci Prawicy głównie dla władzy i, co za tym idzie, pieniędzy). Choć byli koledzy wyśmiewają uparcie wynik 2,4%, które otrzymał Francesco Storace i kandydatka na premiera Daniela Santanche' należy pamiętać, że Gianfranco Fini, lider AN stracił bardzo wiele głosów po tym jak zdecydował się na wstąpienie z PDL do PPE, i według wyborców prawicowych wyrzekł się tradycyjnych prawicowych wartości.






7) Warto też pamiętać o tym, że mamy przed sobą całkiem nowy scenariusz, w którym prezentuje się TYLKO 6 partii (7 jeśli weźmiemy pod uwagę partie mniejszości narodowych, których obecność w Parlamencie i Senacie jest zagwarantowana przez włoską Konstytucję) wobec 25 w 2006. Co ważniejsze Berlusconi zdobył większość mandatów zarówno w Parlamencie (339 na 316 potrzebnych do uzyskania większości) jak i w Senacie (164 na 158) co, jak napisałam wyżej, zapewne przełoży się na dosyć stabilne i 5 -letnie rządy. Włosi bardzo wyraźnie wybrali tę stabilność.
Czy będą one skuteczne nie wiadomo, wiele zależy bowiem od tego jak , mimo wszystko, będzie się układała współpraca między koalicją rządzącą i opozycją i jak opinia publiczna będzie oceniała zachodzące zmiany. Należy podkreślić jednak fakt, że oba bloki przygotowywały od pewnego czasu wyborców na to, że będzie trzeba zacisnąć pasa grzmiąc o dramatycznej i kryzysowej sytuacji gospodarczej, choć jej przyczyn należy upatrywać w dawnych nieodpowiedzialnych decyzjach i skomplikowanej sytuacji wewnętrznej, która trwa od BARDZO dawna. Czas pokaże czy nowa sytuacja polityczna pozwoli na przeprowadzenie niezbędnych reform i przyniesie tak potrzebne zmiany.

Kim jest Giuliano Ferrara?


Kim jest Giuliano Ferrara? Do niedawna głównie dziennikarz, autor i prezenter programu publicystycznego Otto e mezzo, redaktor naczelny dziennika opiniotwórczego Il Foglio, polityk. Teraz także kandydat na premiera z własnej listy Per la moratoria. Aborto? No, grazie con Giuliano Ferrara. Ale po kolei.
Ferrara zaczął swą polityczną karierę w szeregach partii komunistycznej, tak jak ojciec Maurizio, senator i redaktor naczelny komunistycznego dziennika L'Unita', biorąc udział w zamieszkach studenckich w 1968 roku. W 1983 roku Ferrara opuścił PCI (Włoska partia komunistyczna) i przenosi się do PSI (Włoska partia socjalistyczna). W latach '80 zaczął także pracę dla L'Espresso i Corriere della Sera. W 2003 Ferrara ogłosił, że w tamtych czasach był informatorem CIA. W latach '90 rozpoczął współpracę z wieloma programami w telewizji publicznej Rai i prywatnej Mediaset. W 1989 został wybrany do Parlamentu Europejskiego z ramienia PSI. Kiedy powstała Forza Italia Ferrara opuścił PSI, będącą już w rozkładzie, i zasilił szeregi Silvio Berlusconiego, w którego pierwszym rządzie był ministrem do spraw relacji z Parlamentem. W 1996 założył Il Foglio (wydaje go wydawnictwo, w którym pracuje żona Berlusconiego Veronica Lario), w którym prezentuje swoje neo-konserwatywne poglądy. Także w 1996 został na kilka miesięcy redaktorem naczelnym Panoramy. Ferrara, tradycyjnie laik, od wydarzeń z 11 września podkreśla potrzebę rewolucji moralnej.
Kampania przeciwko aborcji, została ona ogłoszona dzień po rezolucji ONZ przeciwko karze śmierci. Ferrara utrzymuje, że aborcja to absolutny skandal naszych czasów i, że powinno się chronić życie od momentu poczęcia. Kampania prowadzona na łamach Il Foglio przedstawia opinie czytelników i najróżniejszych organizacji. Ferrara poparł wojnę w Zatoce i interwencję w Iraku Busha Jr i sympatyzuje z neokonserwatywnym amerykańskimi środowiskami.
Jeśli chodzi o sam program Otto e mezzo to jest to jedna z lepszych pozycji publicystycznych i opiniotwórczych, a zawdzięcza tę właściwość głównie zrównoważonym poglądom prowadzących, którzy reprezentują obie opcje polityczne, aktualny dobór tematów, i ciekawy format, który nie pozwala na sprowadzenie rozmów do garstki banalnych komunałów. Różni dziennikarze współprowadzili program wraz z Ferrarą, m.in. Gad Lerner (jego program Infedele jest z kolei BARDZO tendencyjny = lewicowy), Barbara Palombelli, a w końcu Ritanna Armeni, lewicowa dziennikarka Liberazione.
Powróćmy jednak do głównego problemu, czyli aborcji. Słynna legge 194, która powstała m.in. po to, aby zapobiegać nielegalnemu usuwaniu ciąży według Ferrary nie spełniła swojej roli. Jednak statystyki zdają się temu przeczyć; według danych w 2006 roku doszło do 20.000 takich operacji, a liczba ta zdecydowanie się zmniejszyła od wprowadzenia, w 1978, roku tej ustawy (przedtem ok. 350.000 rocznie). Według danych przed wprowadzeniem legge 194 średnio 10 kobiet rocznie umierało w wyniku powikłań po nielegalnej aborcji. Dodatkowo po wprowadzeniu ustawy przerywanie ciąży spadło znacznie (235.000 w 1982 do 130.000 w 2006). Choć ustawa gwarantuje ogólnodostępność zabiegu, w praktyce nie każdy lekarz ma obowiązek jego wykonania: zwolnieni są ci, którzy zadeklarują bycie tzw. obiettori di coscienza, czyli ok 60% ginekologów i 46% anestezjologów, którzy koncentrują się zwłaszcza na południu kraju. Problem nielegalnych aborcji dotyka wciąż głównie imigrantki, zwłaszcza te nielegalne, pracujące na czarno i nie mające prawa do bezpłatnej opieki zdrowotnej.
Ferrara, w odpowiedzi na pełne oburzenia komentarze i manifestacje, zwłaszcza środowisk feministycznych, które usilnie podkreślają, że nie można pozbawiać kobiet prawa do decydowania o własnym życiu, deklaruje, iż jego głównym celem jest zapewnienie kobietom prawa do NIEaborcji. Trudno jest zrozumieć podobną argumentację, i przyznam, że długo nad tym myślałam, ale sens tych słów dotarł do mnie podczas wywiadu z Ferrarą w programie Invasioni barbariche. Prowadząca Daria Biniardi stwierdziła, że młode imigrantki usuwają ciążę, bo chcą być wyzwolone jak Włoszki. Przyznam, że absurdalność tego stwierdzenia była tak uderzająca, że w mig zrozumiałam o co chodzi z tym prawem do NIEaborcji. Jeśli przeanalizujemy sytuację młodych ludzi we Włoszech (nie dyskutując tu o przyczynach takiego stanu rzeczy), a zwłaszcza młodych imigrantek, które często pracują na czarno, są pozbawione opieki medycznej, pomocy finansowej ze strony państwa w postaci zaplecza socjalnego (przedszkoli, jakichś sensownych zapomóg, itp.) i przede wszystkim pomocy rodziny (tzn. np. babci, która ewentualnie mogłaby pomóc, kiedy kobieta pracuje) łatwiej zrozumieć, że często nie ma wyboru i ciążę usuwa. A bycie wyzwoloną jak Włoszka małe ma tu znaczenie.
Można więc i należy dyskutować o moralnej stronie problemu aborcji, a także o jej praktycznych skutkach. Ale warto się także zastanowić w jaki sposób państwo pomaga swoim obywatelkom, które na macierzyństwo decydują się świadomie lub przypadkowo. Często pozostawia ją samą sobie umywając ręce i proponując jako rozwiązanie aborcję, a przecież to upraszczanie problemu. W tych czasach dziecko to dosyć kosztowna inwestycja, i skoro wszyscy narzekają, że nie starcza im do końca miesiąca (a ostatnio nawet do początku trzeciego tygodnia miesiąca;) niebardzo się spieszą z zakładaniem rodziny (oczywiście przyczyn, zwłaszcza we Włoszech jest wiele). A młode imigrantki często nie mają wyjścia przy braku należytego zaplecza socjalnego i (WYZWOLONEGO podejście niektórych włoskich kobiet, patrz Biniardi i część feministek) swoją decyzję o usunięciu motywują względami finansowymi. Legge 194 może się więc wydawać, pod pewnymi względami uproszczeniem, i zepchnięciem problemu przez państwo (pozwolić kobiecie NIE usuwać ciąży to znaczy zaangażować się w zapewnienie jej warunków do macierzyństwa) i nie dziwi fakt, że żaden z liderów politycznych tej tematyki nie podjął. Przypomina to trochę sytuację z ustawą legge 180, która zarządziła zamknięcie szpitali psychiatrycznych zapominając jednak o zaoferowaniu innych form pomocy rodzinom osób z zaburzeniami psychicznymi. Można z Ferrarą polemizować nad trafnością pomysłu z zakazaniem aborcji, ale szkoda, że jego hasła nie skłoniły nikogo do analizy i nie wywołał żadnej sensownej dyskusji nad sytuacją państwa opiekuńczego, bo przecież obrzucanie pomidorami czy manifestacja z szyldami Moje ciało, moja decyzja do żadnych sensownych wniosków nie prowadzi.

Dott.ssa Paulina Maria Sałek

Jestem studentką pierwszego roku magisterskich studiów uzupełniających na kierunku Stosunki Międzynarodowe na Uniwersytecie w Perugii, gdzie w grudniu ubiegłego roku obroniłam pracę licencjacką (najwyższa ocena z wyróżnieniem).Moją wielką pasją są polityka, historia i kultura Włoch, a także pisanie (komentarze, analizy, itp)- w zeszłym roku publikowałam moje teksty na nieistniejącym już portalu zajmującym się tą tematyką. Mieszkanie we Włoszech umożliwia mi śledzenie na bieżąco wydarzeń politycznych oraz szeroki dostęp do różnych źródeł i materiałów- w ten sposób systematycznie pogłębiam moją wiedzę. Mam także możliwość uzyskania dodatkowych wiadomości na zajęciach na uczelni. Czytając polską prasę często zdarza mi się natrafić na dosyć powierzchowne analizy, wynikające najprawdopodobniej z braku dogłębnej wiedzy na temat realiów, a przede wszystkim historii Włoch, bez której niemożliwe jest pełne zrozumienie niektórych mechanizmów politycznych i kulturalnych zachodzących w tym kraju. W przyszłości chciałabym więc pracować jako dziennikarz polityczny, zajmując się szczególnie włoską polityką. Postanowiłam prowadzić bloga, aby przybliżyć czytelnikom skomplikowany, ale jakże ciekawy kraj, jakim są bez wątpienia Włochy.

Polityka Włoska



Blog powstaje po to, aby komentować (mam nadzieję na bieżąco) wydarzenia mające miejsce we włoskiej polityce. Mieszkając tu mam okazję bacznie i BEZstronnie przyglądać się włoskiemu życiu politycznemu, gospodarczemu, społecznemu i, a właściwie głównie, systemowi edukacji :) Moje obserwacje poparte są usilnie zgłębianymi lekturami, które pozwalają dużo lepiej zrozumieć wiele zjawisk, na pierwszy rzut oka wyglądającymi absurdalnie, jeśli oglądane niewprawnym okiem :)




Przyznam, że BEZstronność jest we Wcłoszech cechą bardzo pożądaną, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż większość dziennikarzy reprezentuje środowisko, z którego się wywodzi (głównie lewicowe) co oczywiście nie służy obiektywizmowi, informacji podawanych w czołowych dziennikach np. La Repubblica lub Unita' nie należy przyjmować zupełnie bezkrytycznie. Rzecz tyczy się także Corriere della sera i Il Sole 24ore, którymi zarządzają koncerny przemysłowe dbające bardzo dobrze o własne interesy. Zdecydowanie centroprawicowe Libero także nie zawsze przedstawia fakty całkiem obiektywnie, najlepiej więc czytać dzienniki wyznające z różne orientacji politycznych i wyrobić sobie własne zdanie :):)


Jako przykład manipulacji mediów podam incydent z rzekomym podarciem przez Silvio Berlusconiego programu Pd (Partii Demokratycznej): w rzeczywistości był to symboliczny gest, który odnosił się do niewywiązywania się z obowiązków określonych w programie przez centrolewicę i rząd Romano Prodiego. Dodajmy, że program rządu Prodiego miał aż 281 stron ( NAPRAWDĘ zainteresowanym polecam http://www.unioneweb.it/wp-content/uploads/documents/programma_def_unione.pdf :), i nawet zredukowany do późniejszych 12 punktów nie został prawie wcale zrealizowany , głównie z powodu wewnętrznych problemów koalicji centrolewicy i sprzecznych interesów partii ten blok tworzących. Berlusconi podarł kartkę, którą miał pod ręką komentując, że kiedy PD dojdzie do władzy ich program stanie się właśnie takimi nic nie wartymi strzępkami papieru, podobnie jak to miało miejsce za rządów byłego Przewodniczącego Komisji Europejskiej (warto dodać, że w na listach wyborczych rzekomo reformatorskiej partii znalazły się nazwiska aż 17 z 26 byłych ministrów Prodiego). I choć wszyscy wiemy, że Berlusconi słynie z różnych dziwnych i nie zawsze godnych zachowań, tym razem nie stało się nic aż tak zdrożnego, ale niezbyt dokładnie wyjaśnione w połączeniu z masowym przytaczaniem komentarzy samego Romano (gest haniebny i uwłaczający włoskiej demokracji) szerzy troszkę dezinformacji. Warto wiedzieć, że to wydarzenie zostało oczywiście przedstawione w różny sposób także we włoskich mediach. Aż dziwi, że niewielu zadało sobie trud, aby je obejrzeć, przeanalizować i samemu zdecydować o co chodziło (tu polemizowałabym troszkę ze stwierdzeniem, ze Włosi są bardzo zaangażowani politycznie, ale to temat na oddzielny komentarz:). Po tym krótkim wyjaśnieniu polecam obejrzenie na własne oczy całego zajścia (znów tym, którzy troszkę znają włoski) np. na http://www.la7.it/approfondimento/dettaglio.asp?prop=elezioni-2008&video=10137.




Zwracam na to uwagę, gdyż we Włoszech nauczyłam się aby nikomu nie wierzyć "na słowo" poczynając od urzędników państwowych, z których każdy ma inne zdanie na temat obowiązujących przepisów i inaczej je interpretuje a kończąc na dziennikarzach, politykach i profesorach uniwersyteckich. Ci niestety najbardziej mnie zawiedli zapewniając, że Stalin nie był żadnym tyranem (o zbrodniach ludobójstwa nie wspominając), i że JA nie mogę wiedzieć co to jest komunizm, bo w moim kraju nigdy go nie było, a ta ideologia sama w sobie nie jest zła- wszelkie wypaczenia to wina ludzi, którzy źle zinterpretowali przykazania Lenina i Marxa (słynne Comunismo HA sbagliato, ma non E' sbagliato), a także, że na Kubie panuje demokracja oraz namawianiu mnie do wstąpienia do grupy Solidarni z Kubą ( nie, nie takiej jak w PL np. http://www.solidarnizkuba.pl/, ale np. http://cubainforma.interfree.it/)... Na tym taktownie poprzestanę :)